– Tata przyjechał!
Usiadła z trudem i przyglądała się z drżeniem serca, jak nadchodził energicznym krokiem. Widocznie zostawił samochód na szosie, nie chcąc wjeżdżać w wąską piaszczystą drogę. Dzieci pognały ku niemu, przekrzykując się nawzajem. Jednak on ledwo na nie spojrzał. Podszedł do Lily i pomógł jej wstać. Nie mogła odczytać wyrazu jego oczu, ukrytych za okularami przeciwsłonecznymi, lecz odezwał się całkiem uprzejmie: – Lily, biedactwo. – Przepraszam cię... – wyjąkała. – Za co? Że dostałaś migreny? – Nie, że zapomniałam proszków. Nie powstrzymują bólu, ale odwlekają najgorszy atak. Powinnam móc odwieźć dzieci. Czy przeszkodziłam ci w czymś ważnym? – Nie. Skończyłem już na dzisiaj i właśnie dlatego zadzwoniłem – żeby cię powiadomić, że wrócę wcześniej. Dalej, ruszcie się – zwrócił się do dzieci. – Zawieziemy biedną Lily do domu. Zalała ją fala ulgi. Nie gniewał się na nią – a w każdym razie nie zamierzał okazać tego przy dzieciach. – Zanieście wszystkie rzeczy do mojego samochodu – mówił dalej. – Lily, daj mi swoje kluczyki. Zamknę twój samochód, a później polecę komuś z garażu, żeby go przyprowadził. Obezwładniona tępym pulsującym bólem, powlokła się powoli w kierunku szosy. Theo i dzieci dźwigali bagaże. Co za okropne zakończenie dnia, pomyślała żałośnie. A wszystko przeze mnie! Gdy znaleźli się w domu, rzekł do niej: – Wybierz sobie pokój. Nie wrócisz do siebie. Powinnaś natychmiast położyć się do łóżka. – Chciała zaprotestować, lecz nie dał jej dojść do słowa. – Posłuchaj, przecież i tak zgodziłaś się zostać tu przez kilka dni. Co za różnica, czy to będzie o dzień wcześniej? Jutro zawiozę cię do domu, żebyś mogła zabrać swoje rzeczy. – Lily będzie u nas nocować? To wspaniale! – zawołali chórem chłopcy, a Freya dodała: – Proszę, wybierz pokój obok mojego. – Sama widzisz – rzekł Theo z uśmiechem. – I nawet nie śmiej myśleć o przygotowywaniu kolacji. Freya i ja poradzimy sobie sami. Lily zrezygnowała z oporu i pozwoliła, by dziewczynka zaprowadziła ją na drugie piętro do doskonale wyposażonego gościnnego pokoju z łazienką. Wieczorem Theo z niewielką pomocą dzieci przyrządził omlet z serem i frytki z piekarnika. Po kolacji Alex zapytał: – Tato, możemy pójść do Lily? – Nie – padła stanowcza odpowiedź. – Nie przeszkadzajcie jej. Musi dojść do siebie, żeby móc opiekować się wami przez najbliższe trzy dni, kiedy mnie nie będzie. – Nie martw się, tato. Poradzimy sobie bez ciebie – rzekła pogodnie Freya. Zerknął na córkę. W jej słowach nie wychwycił lekceważącego tonu, do jakiego ostatnio przywykł. Wyglądało raczej, że Freya pragnie go zapewnić, iż będą pomagać sobie nawzajem. Pomyślał z lekkim uśmiechem, że tak mogłaby powiedzieć Elspeth. Znacznie później wszedł do sypialni chłopców i sprawdził, czy już śpią, a potem udał się na drugie piętro, by zajrzeć do Freyi. Przystanął przed pokojem gościnnym i przez kilka chwil nasłuchiwał, lecz nie dobiegł go żaden dźwięk. Ostrożnie pchnął drzwi i podszedł