wiem, dlaczego w Europie zapomniałeś o lojalności
wobec własnego kraju. Sinclair zamarł, a następnie wolno odłożył sztućce i utkwił w niej wzrok. - Lojalności? - Tak. Po co rozbijałeś się po Francji, kiedy Anglia toczyła z nią wojnę? Przez chwilę nic nie mówił. - Zawsze byłem lojalny wobec siebie - oznajmił w końcu i wrócił do jedzenia. - To jeszcze gorzej, niż gdybyś opowiedział się po niewłaściwej stronie. Zła i rozczarowana, wstała od stołu. - Wybacz, ale chyba wcześnie się dzisiaj położę. Nawet na nią nie spojrzał. - Dobranoc, Victorio. - Dobranoc. 5 Chodząc po sypialni, Sinclair co rusz zatrzymywał się przy drzwiach garderoby, po czym znowu podejmował spacer. Niech to diabli! Nie wejdzie do jej pokoju! Chyba że sama zacznie go błagać. Zakwestionowała jego lojalność. Vixen Fontaine, zepsuta, frywolna londyńska piękność! A przecież osiągnął cel: zrobił na wszystkich wrażenie, zwłaszcza na Bonapartem, że jest zbyt zajęty sobą i używaniem życia, by interesować się polityką. W Londynie z kolei ta opinia miała mu ułatwić schwytanie zabójcy Thomasa. Ale gdy Victoria uznała, że jest nic nie wart, wcale mu się to nie spodobało. - Idiota! - mruknął pod nosem. - Osioł. Zegar na dole wybił drugą. Sinclair zaklął, chwycił płaszcz i wymknął się na ciemny korytarz. Bezszelestnie zszedł po schodach, omijając skrzypiące stopnie, i wśliznął się do gabinetu. Cicho otworzył okno balkonowe; przezornie naoliwił zawiasy od razu po powrocie do Londynu. Trzymając się cienia domu, pospieszył do stajni. - Bates! - zawołał szeptem. - Nareszcie - rozległ się za nim niski, gardłowy głos. Sinclair odwrócił się, błyskawicznym ruchem sięgając po pistolet. - Jezu! Przycisnął lufę do skroni intruza. - Nie ruszaj się. - Nie zamierzam. Na litość boską, Sin, to był żart. . Powoli opuścił broń i schował ją do kieszeni. - Mało zabawny, Wally. - Mówiłem mu, że nie będziesz zachwycony - odezwał się Bates, wychodząc zza rogu budynku w towarzystwie wysokiego, muskularnego mężczyzny. Wally przeczesał ręką rzednące blond włosy.