Wasza Wysokość.
- Grazie. Dziękuję za pomoc. Rachunek proszę przysłać do pałacu. Pani Renati nie może być obciążona. Pia zaczęła oponować, ale Federico uciszył ją podniesieniem dłoni. - Proszę. Przynajmniej to mogę zrobić. Doktor skinął głową i wyszedł. Pia błagalnie popatrzyła na księcia. - Mam ubezpieczenie. - Ten wypadek to moja wina. Nie ma mowy, bym pozwolił ci wykłócać się z ubezpieczycielem. Ty zajmij się swoim zdrowiem. Pia westchnęła. - Nie ma czym się zajmować. Nic takiego się nie stało. Poza tym to nie twoja wina. To przecież tylko dzieci. Takie rzeczy mogą się przytrafić każdemu dziecku. - Nie moim. Pia zgrabnie zeskoczyła ze stołu, na którym lekarz zakładał jej szwy. R S - Nie obraź się, ale dzieci to dzieci. Z królewskiej rodziny czy nie, wszystkim zdarzają się wypadki. Federico głośno wypuścił powietrze. - Masz rację. Staram się być wyrozumiały, jednak tak się składa, że moich synów obowiązują inne standardy. Im wcześniej to do nich dotrze, tym łatwiej im będzie w przyszłości. Jako dziecko doświadczyłem tego samego. Pia położyła rękę na jego dłoni. Miała miłą, ciepłą skórę. - Musiało ci być ciężko. Być ciągle pod obstrzałem. - Może i tak. - Federico popatrzył na jej palce. Miło było czuć dotyk jej miękkiej dłoni i mieć świadomość, że niczego od niego nie chce. - Jednak przyswoiłem sobie odpowiednie zachowania. Nie miałem wyboru. Urodzenie zdeterminowało nie tylko jego dzieciństwo, ale całe życie. Przyczyniło się do zawarcia małżeństwa z Lucrezią, ma wpływ na sposób, w jaki wychowuje swoje dzieci, określa jego relacje z ludźmi. Starał się ukryć wrażenie, jakie wywierał na nim lekki, niemal pieszczotliwy dotyk jej palców. Pia chciała go tylko uspokoić, wyciszyć, ale on szybko by się przyzwyczaił do takich gestów. Kiedy ostatnio miał bliższy kontakt z kobietą? Tylko z Lucrezią. Zresztą to było coś innego. Lucrezię wybrali mu rodzice. Nie była kimś, kto niespodziewanie stanął na jego drodze, niczego od niego nie chcąc, ofiarując mu przyjaźń i wsparcie. Impulsywny gest Pii niezwykle go poruszył. Nagle spojrzał na nią jakby innymi oczami. Zauważył jasną, piegowa- R S tą twarz, bezpretensjonalny sposób bycia. Przez mgnienie oka zastanawiał się, jak by to było, gdyby wziął ją w ramiona i pocałował. Co by zrobiła? Odepchnęłaby go? Wpadłaby w panikę? A może odwzajemniłaby pocałunek?