- Nie wspominali o nim. Ja w każdym razie go nie mam.
- Dzięki Ci, Panie, chociaż za te drobnostki. Szkoda, że nie wyniosłeś się stąd, póki mogłeś! - Szkoda, Jack, że nie masz do powiedzenia czegoś bardziej konstruktywnego. - Chodzi o to, co sobie pomyślą. Jeśli im opowiesz o wszystkich swoich kłopotach z pasierbicami, to dojdą do wniosku, że albo masz źle w głowie, nadal tu siedząc - bez względu na twoją miłość do żony, albo że jesteś wysokiej klasy kłamcą. - Cudownie. - Rozumiem, że dotąd cię nie ostrzegli? - O przysługujących mi prawach? Nie, do tego jeszcze nie doszło. - A odciski palców? Badanie DNA? 271 Matthew zaprzeczył. - Jadąc tutaj, dzwoniłem do kolegi, który zajmuje się tego rodzaju sprawami - ciągnął Crocker. - Powiedział, że mogą cię poprosić o zgodę na jedno i drugie. Rozumiesz, to nic wielkiego. - Widziałem to w telewizji. - I jeszcze, że mogą sobie zażyczyć, aby zbadał cię ich chirurg. - Żeby sprawdził, czy mnie podrapała? - Matthew poczuł, że chwyta go kolejna fala mdłości. - Prawdopodobnie. Mój kolega uważa, że na tym etapie masz absolutne prawo odmówić zgody na jakiekolwiek tego typu działania. Zresztą może cię wcale nie poproszą. - Ale skoro chcę ich przekonać, że nie mam nic do ukrycia? Crocker wzruszył ramionami. - W takim razie mądrzej będzie współpracować. Na przykład wspomnieć coś na temat tamtego fałszerstwa. Jeśli jeszcze nic o tym nie wiedzą, to i tak tylko kwestia czasu, a w ten sposób udowodnisz, że chcesz być z nimi szczery. Niech myślą, że czujesz się ofiarą, to powinno zamazać im nieco obraz, a tobie wyjść na dobre. - Ja naprawdę jestem ofiarą - odparł Matthew przez zaciśnięte zęby. Na chwilę zapadła cisza. - Nie masz mi nic więcej do powiedzenia, zanim nas wezmą w obroty? - spytał Crocker. Po krótkim namyśle Matthew opowiedział mu, jak tuż przed śmiercią Karo Imogen poskarżyła się Sylwii, że ojczym „gapi" się na nią w niewłaściwy sposób. - Nawet własna babka jej nie uwierzyła. Może to się na coś przyda. - Nie bardzo. Na twoim miejscu zatrzymałbym to dla siebie. Zaledwie po kilku minutach od rozpoczęcia przesłuchania detektyw sierżant Malloy - zgodnie z przypuszczeniami kolegi Crockera - poprosił Matthew o zgodę na pobranie odcisków palców i próbki na DNA. Ten zerknął z ukosa na prawnika, który zrobił nieznaczny gest - można go było zrozumieć jako zachętę albo wręcz przeciwnie. Ostatecznie Matthew wyraził zgodę. Kiedy w chwilę później wypłynęła kwestia badania lekarskiego, odpowiedział, że ma poważne obiekcje, ale gotów jest się zgodzić, jeśli to pomoże mu udowodnić swoją niewinność. - Ma pan prawo odmówić - uprzedził go Malloy. Matthew popatrzył mu w oczy. - Nie odmawiam.